Indonezja - wyspa Bali (listopad 2014)
Gdzie?
Bali to indonezyjska wyspa w archipelagu Małych Wysp Sundajskich.
Jest ona położona w łańcuchu wysp; od Jawy (na zachodzie) oddziela ją cieśnina Bali, a od wyspy Lombok (na wschodzie) cieśnina Lombok.
Zapraszamy zobaczyć film z tych nurkowań:
Kiedy jechać?
Lembongan (Nusa Penida)
Najlepszy sezon do nurkowań z Mola Mola okolicach Nusa Penida to lipiec-wrzesień. Zarazem niestety to sezon najdroższy i najbardziej zatłoczony. Ponoć Mola Mola nie lubią prądu, więc na Mola Mola jedziemy w czasie ćwiartek księżyca. Z kolei jeśli zależy nam na dość ekstremalnych nurkowaniach w prądzie z ławicami ryb, robimy dokładnie odwrotnie, czyli jedziemy w czasie pełni lub nowi księżyca.
Pamiętajmy że pora deszczowa trwa od grudnia do marca.
Tulamben/Pemuteran
Tu próbowałbym jechać w czasie braku prądu (ćwiartki księżyca), ponieważ wg mnie mocniejszy prąd pogarsza widoczność.
Jak dojechać?
Myśmy dolecieli KLM/AirFrance przez Paryż a potem bezpośrednio (no prawie, bo z międzylądowaniem w Singapurze) do Denpasar. Cena 3200zł nie zachwyca (nie jest też najgorsza), po prostu wyjazd wypadł 3 tygodnie przed odlotem i wyboru nie było. Lata też Qatar bezpośrednio z Doha, natomiast rzadko daje na ten lot dobrą cenę. Oczywiście do Denpasar można dolecieć z wielu okolicznych hubów, jak Kuala Lumpur czy Singapur.
Na samym Bali poruszaliśmy się taksówkami czy wynajętymi samochodami z kierowcą – podróżowanie ze sprzętem nurkowym lokalnymi busami jest raczej trudne. Komunikacja miejscowa jest dość szczątkowa, ale jeżdżą turystyczne autobusy międzymiastowe. Jeśli chcemy przenieść się na okoliczne wyspy, jak Lembongan czy Lombok, musimy skorzystać z promów (szybkich łodzi), poza tym w koszt usługi wchodzi odebranie z hotelu na Bali i zawiezienie do hotelu na Lembongan, co jest bardzo wygodne.
Uwagi ogólne:
Jeśli przyjeżdżamy w większości na nurkowania, absolutnie nie warto mieszkać i nurkować z Sanur, no a tym bardziej z Kuty. Nie ma tam miejsc nurkowych, a nurkowanie jest bardzo drogie, bo jest duży popyt a na dodatek wszędzie trzeba dojechać i dopłynąć. Dodatkowo całe dnie będziemy tracić na siedzenie w busie na zatłoczonych drogach, obwożącym nas po całej wyspie.
Dużo lepiej pojechać samemu i zamieszkać w miejscu docelowego nurkowania. Będziemy najczęściej mieszkać w odległości dojścia na piechotę i spokojnie rano zanurkujemy, w czasie jak tłum z Kuty i Sanur dopiero jedzie busami. Oni przyjadą na nurka dopiero w południe, kiedy będzie bardzo gorąco i już zamulono, a my w tym czasie udamy się na zasłużoną sjestę...
No i ceny. Na miejscu, w lokalnych centrach nurkowych, po negocjacjach, zanurkujemy za 20-25$ za nur. Jest to często kilkakrotnie taniej, niż w dużych bazach nurkowych w centrach turystycznych na południu wyspy.
Miejsca i nurkowania:
Nurkowania na Bali są naprawdę dobre! Poza tym występuję bardzo duży wybór spotów: można dobrać coś dla siebie, od extra mocnych prądów po nurkowania makro na czarnym piasku.
Byliśmy 3 tygodnie i podzieliliśmy wyjazd na 4 odcinki. Ale po kolei:
Sanur->Lembongan
Przylecieliśmy wieczorem, więc tylko taksówka do Sanur i nocleg. Rano transfer na łódź, przepłynięcie na Lembongan i transfer do guesthouse na wyspie. Korzystaliśmy z usług http://rockyfastcruise.com/. Rezerwacja mailem, sprawnie, szybko i na czas, bardzo polecam. Jedynie uczulę, że jeśli będziemy nocować w jakimś małym guesthouse nie przy głównej ulicy, warto podać szczegóły by kierowca był stanie nas odszukać, no i mieć możliwość podjechania tam małym autobusem.
Na Lembongan zaoszczędziliśmy i mieszkaliśmy w dość średnim guesthouse Widia Homestay, ale było dużo karaluchów więc nie polecam.
Nurkowaliśmy z http://www.lembongandivecenter.com/, który bardzo polecam, chociaż dość trudno u nich z negocjacjami i uzyskaniem lepszej ceny. Dosłownie obok, 50m, znajdują się Scooby Doo Beach Bungalows, które poleca dive center. Wyglądają dobrze, chociaż cena jest dość wysoka – zakwaterowanie na plaży niestety kosztuje. Tam też jest restauracja, jadalna ale bez polotu, więc można nigdzie się więcej nie ruszać.
Jeśli chodzi o nurkowania, to cała północna ściana Nusa Penida to nurkowania w mocnym prądzie, z ławicami wszystkiego po drodze. Tu też spotyka się Mola Mola. Południowy brzeg Nusa Penida to słabsze prądy, zazwyczaj gorsza widoczność i nurkowania z mantami.
Turystycznie Lembongan jest całkiem ciekawy i warto pożyczyć scooter i sobie pojeździć – na Lembongan nie ma policji i kaski oraz prawo jazdy na motor nie jest wymagane.
Warte zwiedzenia:
- Mangoove forest jest całkiem ciekawy, warto przepłynąć kanałami nie motorową łódeczką i dać trochę zarobić miejscowym
- Mushroom beach był piękny 20 lat temu. Teraz to tłumy turystów i ogromna liczba łodzi transferowych. Można zajechać na 15 min ale nawet wykąpać się tam nam nie chciało.
- fajniejszy jest Dream beach
- absolutną atrakcją jest wiszący most między Lembongan i Ceningan – warto się nim przejechać.
- na południowo-zachodniej stronie Ceningan jest sporo ładnych klifów.
Uwaga! Drogi są w tragicznym stanie.
Lembongan jest wyspą backpackerską – nie ma za bardzo plaż na których można było by się wykąpać, nie ma masowej turystyki. Jest sporo miejscowych slumsów (które wypierane są przez centra nurkowe i bungalowy dla turystów), teren wioski nie można nazwać pięknym i nie jest on tak uporządkowany i zasadzony kwiatami jak turystyczne południe Bali.
Kulinarnie Lembongan niestety nie zachwyca, jest kilka knajp wzdłuż „promenady” przy plaży, ale jedzenie jest takie sobie. Absolutnie najlepszą knajpą jest Warung Bambu, na północnym wybrzeżu, jakieś 3 km od centrum wioski – trzeba podjechać motorkiem.
Lembongan->Sanur->Water Palace->Tulamben
Wracamy na Bali również łodzią Rocky Fast Cruise – serwis działa doskonale. Przez internet umawiamy transfer van'en (mamy dużo bagaży) ze zwiedzaniem po drodze. Uśmiechnięty kierowca czeka na przystani w Sanur – organizacyjnie na Bali wszystko działa.
Po drodze zwiedzamy Water Palace – absolutnie warto tu zajechać, jest to jedna z ładniejszych atrakcji na Bali. Zwiedzamy jeszcze świątynie z Bat Cave – wg mnie można odpuścić.
W Tulamben korzystamy z powoli niskiego już sezonu i mieszkamy za 50% ceny w Ocean View Tulamben. Luksusy, ogromny pokój, widok na ocean, brak karaluchów i 2 baseny. Do bazy nurkowej 50m, do nurkowania na Liberty wreck 100m. Czego chcieć więcej?
Obok można mieszkać w Toyabali Beach Bungałows. Najbliżej do wejścia do wody jest Puri Madha Bugałows, które jest dość drogie, a na dodatek w centrum nurkowym jest bardzo dużo ludzi, bo korzystają z niego też grupy przyjeżdżające z południa wyspy. Trochę powyżej jest najładniejszy i najdroższy Liberty Dive Resort. Obsługuje on grupy bogatych chińczyków i ma bardzo nierozsądne ceny nurkowania.
O nurkowaniu:
Uwaga ogólna, ceny list price na nurkowania w internecie są za wysokie. Na miejscu, szczególnie w niższym sezonie, spokojnie można wynegocjować do połowy tej ceny, szczególnie jeśli jest nas kilka osób i bierzemy większy pakiet nurkowy (płaciliśmy 200$ za pakiet 10 nurkowań niezależnie od miejsca nurkowania). Baz jest dużo i nie warto rezerwować miejsca wcześniej przez internet. Odradzam centra nurkowe znajdujące się przy głównej drodze przelotowej miasteczka. Za duży ruch samochodowy i za daleko do wody. Absolutnie odradzam Bali Dive Quest, prowadzony przez jakiegoś zdziczałego Holendra (mieliśmy tam rezerwacje internetową), który zaproponował nam chodzić na wrak ubranym w pianki i sprzęt na piechotę ok. 1km (w dzikim upale), a po wyrażeniu przez nas zdziwienia i zapytaniu czy nie ma małej ciężarówki (którymi nurkowie są dowożeni na dalsze miejsca nurkowe) dosłownie powiedział, żebyśmy się wynosili z jego centrum nurkowego.
W Ocean View Tulamben jest centrum nurkowe i nawet próbowali sami obniżać ceny, ale z niego nie korzystaliśmy. Nurkowaliśmy z Aqua Dive Paradise http://www.tulambendivers.com, znajdującym na drodze dojazdowej do hoteli i wejścia do wody do Liberty, tuz przy bramie Ocean View Tulamben. Centrum jest bardzo lokalne, a jego wygląd może lekko odrzucać, ale nie było żadnych problemów. A największym plusem było to, że wszystkie nurkowania zrobiliśmy sami plus przewodnik. Żadnych tam grup i żadnego tłoku. Na nurkowania na Liberty chodzi się 100m na piechotę (sprzęt dowożony jest w skrzyniach na motorku). Na dalsze miejsca nurkowe jeździ się mała otwartą ciężarówką na pace, razem ze sprzętem.
Nurkowania na USAT Liberty wreck są bardzo dobre, niektórzy zaliczają go do Top 10 na świecie. Należy powiedzieć, że od wraku już dużo nie zostało, więc raczej jest to złomowisko. Wrak jest ładnie porośnięty koralowcami, jest dużo życia, od makro po ławicę dużych pumperhead parrotfish, a nawet spotyka się Mola Mola. Niestety wrak jest bardzo popularny i jest na nim tez mnóstwo nurków, którzy na dodatek bardzo mącą. Więc najlepszą strategią jest bardzo wczesno poranne nurkowanie, ok 5:00, kiedy tylko nieliczni decydują się nurkować oraz nurkowanie mocno popołudniowe i nocne, kiedy grupy z południa już odjadą, a prąd nieco ściągnie mętną wodę.
Jeśli nie chcemy tłoczyć się na nocnym na Liberty, możemy zanurkować obok, na Drop Off, które wg mnie nawet jest lepsze na nocne niż Liberty, a nie ma tu nikogo więcej! Warto pojechać na jeden dzień na Kudu wreck, a fanom makro bardzo polecamy miejscówkę zwaną Seraya. Chociaż w Tulamben formalnie nie ma zbyt dużo miejsc nurkowych, to są one bardzo rozlegle i jak na Liberty tak i na Drop Off można wykonać wiele nurkowań i każdy z nich będzie ciekawe i niepowtarzalne.
Kulinarnie, hmm, jak to na północy Bali, jest bardzo lokalnie i dość słabo. Przy głównej drodze, ok 500k on hotelu, jest kilka bardzo lokalnych warungów, brudnych, ze szczurami i karaluchami. Jedliśmy, żyjemy, ale za dobre to nie jest, tak jakieś smażone ryże i makarony (tanio). Tu tez jest większy „supermarket” gdzie można kupić wodę. Idąc dalej, ok 1km od hotelu, jest skupisko kilku restauracji dla turystów, które i są najbardziej jadalne wTulamben, bodajże Safety Stop i druga mniej więcej naprzeciwko. A, w każdym z powyżej wymienionych hoteli jest całkiem niezła restauracja, ale ceny są oczywiście wyższe niż w wiosce. Jadaliśmy jak nie mieliśmy siły iść do „centrum”.
Mieszkając w Tulamben, zrobiliśmy całodzienna wycieczkę z tym samym kierowcą (http://www.tulambentransport.com/) (normalne ceny, zupełnie w porządku) w głąb wyspy, zobaczyć najważniejszą świątynie, Pura Besakih. Świątynia jak najbardziej warta odwiedzenia (bazar na parkingu przed świątynią nie koniecznie - jeśli ktoś wybiera się później do Ubud, to ceny na pamiątki tam są dużo niższe). Warto dopłacić do miejscowego przewodnika, którzy zazwyczaj czekają na górze, przy głównej bramie (za którą teoretycznie nie da się bez niego wejść) – nam się trafił naprawdę uduchowiony i ciekawy młody człowiek, który kilka godzin naprawdę ciekawie opowiadał. Warto pamiętać, że dla kobiet i dla mężczyzn obowiązują długie spódnice, pasy (załatwił kierowca) i dość dziwaczne nakrycia głowy (obeszło się bez nich).
Tulamben->Pemuteran
Po siedmiu dniach przenosimy się do wioski Pemuteran - dobrej miejscówki do podwodnej makrofotografii oraz wrót do Menjangan Island National park, w którym też się nurkuje. Po drodze zwiedzamy wodospady (występujące pod nazwą Waterfalls) – można zajechać, ale Niagara to nie jest ;-).
Turystycznie wioska jest dość nieciekawa: główna droga z bardzo dużym ruchem kołowym, po stronie morza drogie hotele przemieszane z pozostałościami slumsów wioski rybackiej, a po drugiej stronie małe guesthouse'y dla mniej zamożnych turystów. Przy głównej ulicy znajduje się kilka restauracji, i dość lokalnych i dla turystów oraz praktycznie cała inna infrastruktura turystyczna, czyli massage, sklepy i kilkanaście „centrów nurkowych” (bardzo, bardzo małych). Najlepiej się przejść, podyskutować i zapytać o cenę – pracy oni za dużo nie mają , bo turyści zorganizowani korzystają z centrów nurkowych w swoich hotelach, a sporo ludzi bookuję kilka większych centrów przez internet, więc trzeba negocjować i jeszcze raz negocjować.
Mieszkaliśmy w Doubleyou Homestay (http://doubleyoubali.com/), bardzo przyzwoity standard za rozsądne pieniądze, mniej więcej naprzeciwko Adi Assri Beach hotel (http://www.adiassribeachresorts.com/), do którego (trochę na chama) można pójść na plaże, bo plaże poza hotelami są w stanie tragicznym (slumsy i śmieci). Mający większy budżet mogą zamieszkać w samym Adi Assri – ma on ładne bungalowy, wysprzątaną plaże i ładnie wyglądająca szkółkę nurkową z wysokimi cenami, ale pływa się bezpośrednio z hotelu, a za serwis się płaci. Na dodatek wejście na słynne nocne nurkowania na Jetty znajduje się dokładnie po prawej od hotelu.
Więcej centrów nurkowych jest idąc dość długo główną drogą w stronę Menjangan. W drugą stronę jest całkiem ciekawa świątynia z małpami (jeśli ktoś nie wybiera się do Ubud Monkey Forest).
Myśmy nurkowali z Fun & Fun Adventures Dive Center (http://funfundive.com/). Prócz głośnej nazwy to tylko mały pokoik na froncie przy drodze, jakaś wanna z wodą na tyłach, trochę sprzętu do pożyczenia i stary van. Większość guidów tam siedzi i nic nie robi, ale nam trafił się naprawdę uczynny, więc byliśmy bardzo zadowoleni. Na dodatek niska cena no i wszędzie nurkowaliśmy sami, żadnych grup, czego się nie ma nawet w drogich centrach nurkowych.
O nurkowaniu:
Myśmy mieli tylko 2 dni nurkowe, więc niestety nie za dużo. Codziennie samochód odbierał nas z guesthouse i jechaliśmy na nurkowanie. Sprzęt zostawialiśmy w centrum nurkowym (chociaż byłem dość sceptyczny, widząc jak on wygląda, ale nic nie zginęło), więc butle i sprzęt już były załadowane na samochód.
Jeden dzień nurkowaliśmy w parku narodowym Manjangan Island. Dość dziwna organizacja nurkowań, bo można wypłynąć tylko na łodzi należącej do parku, nie przystosowanej do nurkowania i raczej przedpotopowej (myśmy ciągle mieli problemy z silnikiem, a taką samą prędkość można by osiągnąć pchając łódź w płetwach). Niewygody rekompensowały piękne widoki wulkanów Jawy nad wodą oraz bardzo przyzwoite nurkowania przy ściankach. Jest i dużo makro i koralowce i sporo ryb na szerszy kąt a nawet większe ławice. Radość z nurkowań niestety zmniejszała nam ciągle pogarszająca się widoczność.
Nocne zrobiliśmy na słynnym Jetty. Woda brudna a pod wodą śmietnik, za to jakie makro! Wszystkiego, wszystkiego pełno i bardzo duży wybór przeróżnych stworzeń.
Drugiego dnia, z powodu bardzo już marnej widoczności ok 2-5m zrezygnowaliśmy z Menjangan i pojechaliśmy na plaże Puri Jati na nurkowania makro. Zrobiliśmy 2 bardzo dobre, półtoragodzinne nurkowania wzdłuż plaży (samochód odbierał nas z innego miejsca niż weszliśmy). Były to typowe nurkowania muck diving, czyli wyłącznie ciemny piasek i poszukiwania małych stworzeń, których naprawdę nie brakowało, a na ślimaków na końcu już nie zwracałem uwagi - czasami spotykało się rodzinki po 10-20 szt tego samego gatunku.
Ubud
No cóż i tyle o nurkowaniu na Bali. Ostatnie 2 dni przenieśliśmy się do Ubud, żeby pławić się w luksusach (hotel za 75$/day ;-) ), ponieważ bardzo chciałem mieć „rice fields view” (tak, wiem, pola te nasadzane są specjalnie dla hoteli i jest to „demo wersja”, ale jakże ciesząca oko). I chociaż drogo, to uważam że warto ze 2 dni spędzić w hotelu z ładnym widokiem. Mieszkaliśmy w Sri Bungałows Ubud, bardzo czysto, ładne widoki (warto sprawdzić które pokoje mają rice fields view, są one dużo droższe niż Standard) i ładny basen w jungli nad rzeką. No i w samym centrum Ubud.
Samo Ubud to takie Zakopane – knajpy, widoki, zakupy, pamiątki, tłok i mnóstwo ludzi. Czy warto – tak, na parę dni. Monkey Forest jest całkiem ok. pod warunkiem że nie drażnimy małp. Bazar na centralnej ulicy Raya Ubud to beznadzieja – tandeta i agresywni sprzedawcy. Dużo lepsze są mniejsze sklepiki na Monkey Forest str., koniecznie o poranku, kiedy brak jeszcze tłumów, sprzedawcy są nie rozkręceni i działa reguła pierwszego kupującego (jeśli był dobry to dzień handlowy będzie dobry), więc sprzedający znacznie chętniej się targują i obniżają cenę. Jakichś wielkich zabytków w samym Ubud brak, okolica jest ładna (pagórki i pola ryżowe), ale bez transportu raczej nie dostępna. Myśmy po prostu obeszli Ubud dookoła, widokowo polecam ulicy poniżej Monkey Forest oraz Bisma str.
Ubud jest ładne , dopieszczone, estetyczne, takie widokówkowe i dla turystów. Zupełnie nie takie jak północ Bali. A, jedzenie w Ubud jest pyszne, a knajp na każdą kieszeń jest mnóstwo. Niestety ciężko dokonać właściwego wyboru, natomiast ceny są na pewno niższe na obrzeżach. Lokalnych knajp (warungów) jest niewiele i ciężko je odnaleźć. Natomiast udało nam się nawet pójść na bardzo przyzwoity koncert jazzowy, a potem na koncert rockowy pani, śpiewającej w stylu Tiny Turner, też na bardzo, bardzo profesjonalnym poziomie.
No i tyle, następnie taksówka na lotnisko, paręnaście godzin AirFrance przez Paryż i home, sweet home...
Tekst: Wład
Bali jest bardo znane z niezliczonego wyboru stworzeń do makro fotografii. Najbardziej interesujące są okolice Tulamben i Pemuteran.